wtorek, 14 sierpnia 2012

Po obozie, kilka nowin i przygnębienie...

Po obozie... Rok temu pisałam to samo. Jest mi tak smutno... Zawsze będzie mi smutno po powrocie z Kurozwęk. Ale czy może być inaczej? Poznałam tylu wspaniałych ludzi... Z niektórymi zobaczę się wcześniej z innymi później... Tyle cudownych chwil ile przeżyłam przez te dwa tygodnie nie przeżyję przez cały rok szkolny. 
No ale co ja wam się będę żalić. Samo przejdzie. 
Opiszę może w kilku zdaniach cały obóz. 
W namiocie byłam w piątkę z Julą, Anią, Niną i Kinią. Nie było ciasno ale czasami były kłopoty z utrzymaniem porządku. No ale nie mogę narzekać  bo wygrałyśmy konkurs czystości i w dzień wyjazdu pojechałyśmy w teren.
Były zawody konne w przedostatni dzień. Startowało się parami. Tor przypominał trochę cross.
Startowałam z Julą i wygrałyśmy. :) 
Trzeba było się jak zwykle za coś przebrać... I my byłyśmy braćmi gejami. :p
Nie śmiać się! Majtki założone na bryczesy bo trzeba się było podczas przejazdu nimi zamienić...





Przejazd zaczęłam na Lali a skończyłam na Keni gdyż trzeba było się końmi zamienić.


 Były cudowne tereny, były ogniska, były zakochania... 
Ahh, dodam jeszcze że wbiłam sobie scyzoryk ,podczas skrobania kory na rozpałkę, aż do kości... -.- Obozowy lekarz jak to zobaczył zabrał mnie do szpitala. :p Ja oczywiście protestowałam bo po co z taką "małą ranką" od razu do szpitala jechać... Jak podejrzewałam, nie szyli mi jej tylko usztywnili i zabandażowali. Teraz mam straszną bliznę i jak zginam palec to boli. -.-

No ale przejdźmy dalej. 

I na początku wakacji doszedł zamówiony Morgan schleich. Boże... Jaki on piękny! Niesamowity jest. Każdy kolekcjoner powinien go mieć. A jeszcze wyjątkowym czyni go to iż został wyprodukowany w Portugalii. 




Wzorowali na nim pegaza. Ale szczerze mówiąc mają mało wspólnego... Pegaz jest większy, ma inną grzywę, inny ogon i inaczej rzeźbioną głowę (gorzej). I morgan ma głowę lekko obróconą w prawo a pegaz nie.



O i nareszcie mogę wam pokazać moje wakacyjne customy. ^^
Klacz fryzyjska przerobiona na klacz Newadę rasy wielkopolskiej.





Moja opinia jest taka- pod koniec miałam dosyć. Ciągle coś dopieszczałam. Ale myślę że było warto. Najbardziej podoba mi się ta maść skarogniada. Starałam się robić delikatne przejścia. I nawet podobnie wyszła. Ten kształt głowy... :) A i oko musiałam ulepić bo grzywkę usunęłam.

Drugi custom. Hanowerka... Szczerze? Nigdy więcej! Maść jabłkowita to jakieś przekleństwo... Ile było przy tym roboty... Ma rozpuszczoną grzywę i nieco zmieniony ogon. Efekt końcowy podoba ni się. Czerwone owijki dodają jej szyku. A poza tym to mój jedyny jak na razie jabłkowity koń w kolekcji.






Trzeci custom czeka jeszcze na ogon. :p Mam nadzieję że pojawi się w następnym poście. 
No to pora kończyć tę zacną notkę.


No to tyle. Wygląd bloga postaram się zmienić jak najszybciej. Teraz nie mam do tego głowy. Przepraszam że notka taka trochę roztrzepana ale tak to przeważnie bywa w wakacje... :p
Od września zaczynają się znowu jazdy w Tabunie. I może na gitarę będę chodzić! ^^ Ale to w przyszłości. Dziękuję za przeczytanie i skomentowanie. 
Hej!